wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział VI



Pozwoliłam przyjaciółce położyć się jeszcze na jakiś czas, bo nie była w stanie normalnie myśleć tej godzinie. Powoli podeszłam do blatu kuchennego i usiadłam na nim. W czasie naszej rozmowy postanowiłyśmy, że zostaniemy w tourbusie i poczekamy, aż wszyscy się obudzą. Nie miałyśmy wyboru, byłyśmy półtorej godziny drogi do Londynu, a pan Smith nie zaczął jeszcze pracy. Poza tym nie uniknęłybyśmy spotkania z chłopakami. Z chłopakami… Głównie przecież chodziło o Harrego i mnie. Przecież mamy ich tak blisko, a ja pragnę tylko tego, żeby ich unikać. Trudno uwierzyć. Doszłyśmy do wniosku, że musimy zbadać ich wspólną reakcję.
Zerknęłam na zegarek, była już prawie ósma. Westchnęłam cicho, usiadłam na szafkę kuchenną i oparłam głowę o tą wiszącą. Przypuszczam, że nie zrobiłam tego tak cicho jak myślałam, bo Zayn zaczął się wiercić. Przewrócił się na drugi bok i uchylił powieki. Zmarszczył przy tym brwi i uśmiechnął się krzywo. Usiadł na kanapie i zaśmiał się. Omijając przeszkody leżące na ziemi, zbliżył się do mnie.
-Dzień dobry. –zachwiał się delikatnie z uśmiechem, szeptając.
 Otworzył lodówkę i wyjął z niej butelkę zimnej, gazowanej wody.
-Cześć. –odpowiedziałam też się śmiejąc. Pomimo tego, że na jego twarzy wyraźnie wypisany był kac, był taki przystojny. Idealne rysy, ciemna cera… Zmęczone oczy i rozczochrana czupryna dodawały mu uroku. Wyciągnął dwie szklanki i wypełnił je płynem.
-Jak się czujesz? Bo ja niezbyt… -spojrzał sam na siebie z lekkim politowaniem.
Na te kilka sekund zapomniałam o całej sytuacji, przez chwilę po prostu moje serce przeżywało kolejną palpitację, jak przy pierwszym spotkaniu mulata.
Nic nie odpowiedziałam, tylko skrzywiłam się lekko, unosząc ręce. Chłopak przygryzł wargę i podał mi szklankę.
-Tak myślałem. –zaczął siadając na ziemi. -Na pewno wiesz… W Internecie o Harrym piszą mnóstwo różnych rzeczy. Ogromny flirciarz. Męska dziwka. Rucha wszystko co się tylko rusza. Wierzysz w to? On tak naprawdę potrzebuje szczęścia. Każda dziewczyna robi to, co pewnie ty też planowałaś zrobić. –mówił cicho i spokojnie.
-Zayn… Ja… -zaczęłam niepewnie. -Ja nie wiem co planowałam… -dokończyłam na jednym wdechu.
-Każda po jednej nocy zostawia go, myśląc, że jest jedną z wielu, które zaliczył. Myślą, że jest sławny i wszystkie portale piszą prawdę, a przecież skąd oni mogą znać jego uczucia? –słuchałam go uważnie, -Jego to boli, od środka napiera, aż w końcu chłopak nie da rady. Nie rób tego samego, pozwól mu być szczęśliwym. Nie podejmuj pochopnie decyzji, nie bądź egoistką, proszę.
Malik wyczekiwał jakiejkolwiek odpowiedzi, a ja po prostu milczałam. Stworzył w mojej głowie zupełnie inny obraz. Powoli to do mnie docierało.
-Dziękuję. –wyszeptałam wreszcie, a on spojrzał wzrokiem pełnym nadziei. –Naprawdę mi pomogłeś, dziękuję.
-Byłaś po prostu zagubiona, musiałem Ci to powiedzieć. –uśmiechnął się jeszcze, biorąc łyk, a ja ruszyłam do pokoiku.
Kiedy tam weszłam, Harry jeszcze spał, był uroczy. Usiadłam delikatnie po turecku na brzegu łóżka, zwrócona do niego. Chłopak się obudził. Pierwsze co pojawiło się na jego twarzy to uśmiech. Automatycznie też się uśmiechnęłam. Dostrzegłam bransoletkę na jego ręce i spuściłam wzrok na swoją- identyczną. Dotknęłam jej, poprawiając.
Uniosłam głowę i zorientowałam się, że Harry siedzi na przeciwko mnie, okryty kołdrą do połowy. Na jego twarzy gościł naturalny, szeroki uśmiech. Byłam jeszcze nieco zmieszana. Złożył czuły pocałunek na moich ustach.
-Dziękuję… -usłyszałam przyjemny szept. Spojrzałam więc pytająco. –Zostałaś. –wyjaśnił i pocałował mnie jeszcze raz.
Zrozumiałam, że to był dobry wybór.
Usłyszałam dźwięk ‘Live While We’re Young’, o tak to mój telefon. Nie przerywając pocałunku, chwyciłam go i odebrałam, przykładając do ucha.
-Pierwszy dzień poza domem i już rozrabiacie? –usłyszałam przyjemny, męski głos. Odsunęłam się na chwilę od Harrego.
-No co ty?! –zaśmiałam się do słuchawki.
-Włącz MTV… -powiedział do słuchawki też się śmiejąc Brad, starszy brat Claudii. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi, trzymaliśmy się bardzo blisko, bo chodził do tej samej szkoły. Potem musiał ją zmienić, trochę się popsuło. Mimo tego Brad nadal czasem się odzywa.
-MTV? Po co? –zapytałam głupio i spojrzałam na Stylesa. Chłopak wygramolił się niechętnie z łóżka i, nadal owinięty kołdrą, wyszedł z sypialni. Śledziłam go wzrokiem. Mijając Zayna, obaj wymienili się uśmieszkami. Brad nic nie odpowiedział, Najwyraźniej czekał na mój ruch.
Harry usiadł na kanapie i włączył telewizję, a do niego dołączył Zayn.
-Brad… -zaczęłam, jednak po chwili umilkłam, słysząc śmiech Harrego.  Podeszłam do chłopaków.
„… to jest u nich chyba normalne … ” wypowiadał się dla telewizji Paul. Wygląda na to, że media już zaczęły interesować się naszymi uciekinierami.
-Brad, nie przejmuj się… -śmiałam się do słuchawki –Skoro Paul mówi, że to normalne, to to musi być normalne.
-Powiedział „chyba”! –mój przyjaciel też się śmiał.
-Dzięki za informacje, że już tak głośno o tej sprawie. Zadzwoń jeszcze. –pożegnałam się z nim.
-Pozdrów Cloud i miłej zabawy, pa.
Hazz, nie potrafiąc przyciszyć telewizora, obudził wszystkich. Liam w tym czasie zaczął już dramatyzować. Za 2 godziny próba, a my jesteśmy 1,5 godziny od Londynu. Niezbyt dobrze, tym bardziej, że prawie wszyscy byli na kacu.
-Harry? Jako jedyny nie pił... –zasugerował niepewnie Louis po jakimś czasie.
-Nie ma prawa jazdy! –rozwiał jego plany Liam.
-Mam pomysł. Pójdziemy gdzieś na śniadanie, Li wypije coś energetyzującego i wrócimy akurat na próbę! –powiedział pozytywnie Nialler.
To był nawet dobry pomysł, wszyscy czekaliśmy tylko na zgodę najbardziej odpowiedzialnego członka zespołu.
W końcu, chłopak zgodził się na to i wyszliśmy na miasto. Chłopacy musieli „zamaskować” swoje osoby, bo i tak już nas szukali. Ubrali bluzy, czapki i ciemne okulary. Weszliśmy do pierwszego lepszego baru. Zjedliśmy śniadanie pełne śmiechu i wróciliśmy do tourbusa. Liam usiadł za kierownicą, a my wdaliśmy się we wspólną, intensywną rozmowę.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, zorientowałam się, że Harry śpi. Wszyscy zaczęli się zbierać, a ja siedziałam bez ruchu wpatrując się w chłopaka. Pocałowałam go delikatnie, aby się przebudził. Jego słodka dezorientacja wszystkich rozbawiła.
-Zawsze zasypia w drodze! –śmiał się Louis.

Mi i Claudii głupio było wejść na próbę. Paul pewnie pomyśli, że to my byłyśmy powodem tej całej ucieczki. Gdy ich kochany ochroniarz zobaczył, że wrócili, już nie był taki kochany. Zaczął krzyczeć jak opętany i tłumaczyć im konsekwencje tego wybryku. W pewnym momencie ucichł i zatrzymał swój skupiony wzrok na mojej dłoni, trzymanej przez Harrego.
-Harry, musimy porozmawiać. –powiedział spokojniej i machnął ręką. Chłopak rzucił tylko spojrzeniem i ruszył za bodyguardem.
-Nie przejmujcie się w ogóle nim. –uśmiechnął się Louis.
-Kochamy Paula, nie martw się. –odpowiedziała Claudia.
-To jego obowiązek. –zaśmiałam się. –Musi opiekować się takimi pięcioma wielkimi dzieciakami. –wytknęłam język Louisowi.
-Musi. –westchnął Niall.
Chłopcy ruszyli w stronę instrumentów i reszty zespołu, zupełnie nie przejmując się Paulem. Poszłam za nimi, spoglądając za siebie. Harry próbował przekonać do czegoś Paula, prawie skutecznie. Claudia już próbowała grać na perkusji, więc ja chwyciłam gitarę i przysiadłam na krześle. Niall starał się pomóc mi coś zagrać. Widocznie pijackie wybryki z Claudią musiały coś dla niego znaczyć, bo bardziej skupiał się na niej ogarniającej perkusję, niż na tym, czy nie zniszczę mu ukochanego instrumentu.
-Grałam kiedyś, wiem mniej więcej o co chodzi. –zaśmiałam się cicho, a on się odsunął jakby czekając na to aż coś stworzę. Zagrałam więc cztery pierwsze akordy ‘One thing’ i zebrałam masę pochwał.
Wrócił Harry, więc przeniosłam się na kanapę nie chcąc przeszkadzać.
 -Nie ujdzie nam to na sucho… -wyszeptał i delikatnie się skrzywił, łapiąc mikrofon rzucany mu przez Zayna.
-Będzie jak zawsze, zapomni. –Niall poruszał śmiesznie brwiami.
Styles podszedł do mnie, ucałował w czoło i zaczęli próbę. Cały ten czas myślałam, o rozmowie Harrego z Paulem. Okropnie mnie to dręczyło. Czyżby miał coś przeciwko, że jesteśmy razem...? 


_____________________________________________

Dziękuję wam bardzo, za oglądalność *.* uwierzcie, kocham was! jesteście moją motywacją :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział V




 Staliśmy tak przez pewien czas ciesząc się sobą, kiedy nagle poczułam na głowie zimne krople. Równo unieśliśmy głowy w górę, padał deszcz. Siał panikę wśród turystów. Wszyscy próbowali ścisnąć się jak najlepiej pod daszkami straganów. Kiedy deszcz się nasilał, a krople stawały się coraz większe, nam uśmiechy nie schodziły z twarzy. Harry przytulił mnie do siebie.
-Cieszę się, że tu z tobą jestem. –wyszeptał mi do ucha.
Niektórzy ludzie spoglądali na nas z uśmiechem, niektórzy patrzyli jak na idiotów. Nie przeszkadzało mi to ani troszkę. Harry chwycił mój podbródek i uniósł go delikatnie, po czym pocałował mnie w czoło, a następnie w usta. Zaśmiałam się cicho. Wtedy chłopak chwycił mnie mocno za rękę i pociągnął wzdłuż ulicy. Dopiero teraz poczułam chłód, więc nieco przyśpieszyłam. Biegliśmy z głośnym śmiechem, uciekając przed deszczem, pomimo tego, że byliśmy już całkiem mokrzy.
-Jest auto! –powiedział nisko Styles.
Oparłam się o drzwiczki samochodu przyglądając się jak mój facet starannie próbuje włożyć kluczyki do zamka. Krople deszczu uporczywie spływały mi po twarzy. Wreszcie drzwi się otworzyły. Pierwsza weszłam do tourbusa, był pusty i cichy, jednak bardzo ciepły. Uśmiechnęłam i się odwróciłam w stronę Hazzy.  Nastolatek potrząsnął głową, ochlapując mnie przy tym wodą.
-Hazz! –krzyknęłam ze śmiechem i zasłoniłam się rękoma.
-Wybacz. –odwzajemnił mój śmiech, obdarzył mnie buziakiem i ruszył w stronę szafki. Wyciągnął ręcznik i męską koszulkę. Podał mi ją.
-Może być? –spytał, unosząc brwi.
Skinęłam głową i założyłam włosy za ucho. Weszłam do łazienki, zdjęłam ubranie, pozostawiając na sobie tylko czarne, koronkowe majtki i wytarłam mokre włosy w ręcznik. Zarzuciłam na siebie koszulkę i spojrzałam w lustro. Z twarzą nie było tak źle, zmyłam lekko rozmazany makijaż i wyszłam z toalety.
Harry stał koło kanapy odwrócony do mnie tyłem w samych spodniach. Wycierał włosy. Zwrócił się do mnie i objął wzrokiem całe moje ciało.
-Woah… -westchnął cicho i uniósł delikatnie kąciki swoich ust.
Chcąc przejść stanął obok mnie, jednak przestrzeń była na tyle mała, że dzieliły nas tylko centymetry. Napotkałam na jego wzrok. Serce zaczęło być mi jak szalone. Spuściłam głowę, ale po chwili ją uniosłam, nie mogłam zaprzepaścić takiej okazji, by znów na niego popatrzeć. Jego idealne rysy twarzy, zatroskane oczy… Coś uderzyło mi do głowy, łapczywie wpiłam się w jego wargi. Dłonie położyłam na nagim, gorącym torsie. Harry odwzajemnił moje poczynania. Delikatnie popchnął mnie na ścianę. Poczułam jego ręce na plecach, zjechał aż do pośladków i uniósł mnie na wysokość bioder. Oplotłam go nogami. Cały czas mnie podtrzymując, wsunął dłonie pod moją koszulkę. Jego dotyk działał na mnie jak najlepszy narkotyk. Byłam oszołomiona całą tą bliskością. Oderwałam się od niego na chwilę i spojrzałam jeszcze raz w jego zamglone oczy. Był równie oszołomiony jak ja. Złożyłam pocałunek na jego szyi i zassałam się na jego skórze. Harry zdjął ze mnie koszulkę i rzucił ją na ziemię. Spojrzałam mu w oczy z dezaprobatą i zaśmiałam się dźwięcznie. Tym razem to on wpił się w moje wargi, tak niespodziewanie, że uderzyłam głową o ścianę. Nawet tego nie poczułam i oddałam się całkowicie w tę walkę języków. Wplątałam palce w jego włosy, a chłopak niosąc mnie, ruszył do sypialni. Uchylił drzwiczki i oboje opadliśmy na miękkie łóżko, które wypełniało prawie całe pomieszczenie. Harry składał pocałunki na całym moim ciele. Pozwoliłam mu zawładnąć sobą. Delikatnie pieścił moją skórę opuszkami palców, zsuwając ze mnie bieliznę. Przerwałam mu na chwilę i zaczęłam odpinać pasek jego spodni.  Chłopak uśmiechnął się tylko i rzucił do mojej szyi, namiętnie ją całując. Zamruczałam cicho i pozbyłam się jego spodni. W tym momencie Hazz złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Oboje nie panowaliśmy nad sobą zupełnie, więc zanim się zorientowaliśmy, byliśmy już nadzy. Delikatne pchnięcia jego miednicy doprowadziły mnie do cichych jęków. Zaczął być bardziej brutalny, widział, że mnie to kręci. Zacisnęłam pięści na kołdrze i przygryzłam wargę.
-Ha… Harry… -wyjęczałam, a on zaostrzył pchnięcia. Pochylił się nade mną i szepnął:
-Chcesz tego? –uśmiechnął się zawadiacko.
-Wiesz… -odpowiedziałam ledwie łapiąc powietrze.
Muskając raz po raz moje wargi, zaśmiał się dźwięcznie. Przyśpieszył, co doprowadziło mnie do ekstazy. Wbiłam paznokcie w jego plecy i krzyczałam jego imię. Czułam, że zaraz będę u szczytu, więc wgryzłam się w jego obojczyk, jednak nawet to nie uciszyło mojego ostatecznego jęku. Harry opadł obok mnie na łóżko, uśmiechnął się i pocałował czule. Objęłam go i wtuliłam się w jego idealnie jak dla mnie wyrzeźbione ciało.
Nagle usłyszałam znajome nam głosy i drzwiczki pomieszczenia otworzyły się z rumorem. Na łóżku usiadł Louis i Zayn dziko się śmiejąc. Przerażona naciągnęłam na siebie kołdrę i zorientowałam się o co chodzi. Byli kompletnie pijani i przemoknięci. Spojrzałam niepewnie na Harrego, próbując powstrzymać śmiech.
-W łóżku się ukryli, widziałeś? –powiedział śmiesznie Zayn łapiąc Louisa za koszulkę. Wyglądało to przekomicznie, więc zaczęłam się śmiać. Harrego widocznie to nie rozśmieszyło aż tak, bo zmarszczył brwi, patrząc na kolegów. Pokręcił głową, rozchmurzając się.
-Spadać, jełopy… -powiedział i zaczął mnie całować, próbując wrócić do tego co robiliśmy zanim wszyscy wrócili. Odepchnęłam go ze śmiechem.
-Harold! –krzyknęłam i wskazałam ręką na leżącego na naszych nogach Zayna i rozśmieszającego go Louisa.
-Hazz, ogierze pamiętasz jak opowiadałeś mi jak… -zaczął pijany Lou, jednak nie zdążył dokończyć, bo Harry rzucił w niego poduszką.
-Won! –krzyknął przez śmiech mój chłopak. Louis otworzył szeroko oczy.
-Nie pochwalisz się Vicky do jakiego obłędu  doprowadzasz dziewczyny?! Mam nadzieję, że obijecie rekord tej nocy… -puścił mi oczko. –A teraz idziemy droga młodzieży! –pociągnął rękę Zayna i zatrzasnął za sobą drzwi.
Harry uniósł lewy kącik ust i spojrzał mi w oczy.
-Pobijemy ten rekord? –zaśmiał się. Przejechałam ręką wzdłuż kręgosłupa i przyciągnęłam go bliżej do siebie.
-Fuck this shit… -uśmiechnęłam się i zaczęłam całować chłopaka namiętnie.
~
Obudziłam się nagle czując totalną dezorientację. Zacisnęłam mocniej powieki i znów otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i poczułam przyjemne 36.6 obok siebie. Chłopak oddychał równomiernie, jego zamknięte powieki swobodnie chroniły oczy przed światłem, a usta ułożone były w mimowolny uśmiech. Nagle do mojej głowy uderzyło milion myśli. Zaczęłam przypominać sobie wydarzenia tej nocy. Usiadłam gwałtownie i obiema dłońmi objęłam głowę.
-Co ja narobiłam… -wyszeptałam i chwyciłam swój telefon. Sprawdziłam godzinę i powoli wyszłam z łóżka. Ubrałam swoją bieliznę, pierwszą lepszą koszulkę jaka leżała w pobliżu i wyszłam z pokoiku, tak by nie obudzić Stylesa.
Moim oczom ukazał się dziwny widok. Liam spał na siedząco trzymając na kolanach głowę leżącego Zayna, a Louis leżał na podłodze. Obok niego, pod kocem leżeli wtuleni w siebie Claudia i Niall. Uklęknęłam przy przyjaciółce i szarpnęłam ją porządnie, a ona tylko lekko odchyliła powieki i znów zamknęła oczy. Zrobiłam to jeszcze raz a ona wreszcie się obudziła.
-Co? – powiedziała poranną chrypką. Przyłożyłam jej palec do ust i pociągnęłam za sobą do łazienki. Dziewczyna po drodze odwróciła się, spojrzała na Nialla i uśmiechnęła się szeroko, nieświadomie. Zamknęłam cichutko drzwi i spojrzałam na przyjaciółkę, która usiadła pod prysznicem.
-Przespałam się z nim… - powiedziałam z bólem w głosie jednocześnie usiadłam na toalecie. Moja przyjaciółka, nie do końca jeszcze przytomna, spojrzała na mnie pytająco. Po chwili zaczęła patrzeć w przestrzeń. Uderzyła dłonią w czoło i przeniosła wzrok powrotem na mnie.
-Cholera… Ile ja wypiłam? –powiedziała Cloud.
-Pamiętasz coś? –zapytałam niepewnie. Pokręciła przecząco głową.
-Że ty poszłaś gdzieś z Harrym, my zostaliśmy na plaży… Louis wyciągnął alkohol i… i Niall się do mnie przystawiał… Mówiłam, że jest najlepszym chłopakiem jakiego spotkałam, tylko, że jest gwiazdą. On mówił, że zobaczymy co z tego będzie… Że… Że padało i przenieśliśmy się pod takie filary. I nawet goniła nas fanka… -zaśmiała się, bełkocząc nie od rzeczy. –Wróciliśmy tu i Louis mówił, że nie mamy się wami interesować. Jezus, jak wy byliście głośno… A poszliśmy spać… Boże, o 5? Która w ogóle godzina? –słuchałam przyjaciółki, próbując złożyć to w jakąś całość, ale ona naprawdę miała luki w pamięci.
-Trochę po 6… -odpowiedziałam zerkając na telefon.
-Spałaś z nim…? –krzyknęła, jakby dopiero do niej dotarło. Patrzyłam na nią ślepo, a potem ukryłam twarz w dłoniach.
-Co on sobie pomyśli? Że jestem łatwa… Puszczalska. Nie wierzę, że dałam się tak omamić. Jezus, przespałam się z gwiazdą. A ty mnie nie powstrzymałaś?! Czuję się jak szmata… To wszystko poszło tak za szybko… Wydawało mi się, że go kocham.   –mówiłam powoli, czując napływające do moich oczu łzy.
-Jedyne co nam pozostało to ucieczka do Meksyku i zmiana tożsamości… -wyszeptała Claudia.

piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział IV


Schodziliśmy po stromych, drewnianych schodach prowadzących do plaży. Było ciemno, a Lou niezdarnie świecił latarką. Harry szedł obok mnie, raz po raz spoglądając w moją stronę. Niall zaczął opowiadać jakieś wymyślne straszne opowieści, żeby nas wystraszyć, ale jego parskanie śmiechem stanowczo mu w tym nie pomagało. W pewnym momencie noga osunęła mi się ze schodka i już widziałam siebie zjeżdżającą na tyłku do samej plaży. Na szczęście w ostatniej chwili złapał mnie Harry. Oplótł ręką moją talię i przysunął do siebie. Claudia wybuchnęła śmiechem.
-Jak zwykle. -śmiała się cały czas.
-Jesteś cała? -spytał troskliwie Styles, odgarniając włosy z mojej twarzy.
-Tak, jasne. U mnie to normalne. -uśmiechnęłam się. -Dzięki.
Z niechęcią odsunęłam się od chłopaka. Z sekundy na sekundę zakochiwałam się w nim coraz bardziej. I to nie była miłość do plakatu, jaką darzyłam go do tej pory. Chociaż prawda była taka, że nie kochałam Harrego Stylesa, za te śliczne loki, czy urocze dołeczki. Pierwszy raz moje serce zadrżało kiedy przeczytałam w necie kilka zabawnych faktów na temat zespołu. Kiedy obejrzałam filmiki, na których One Direction pokazywało swoją głupotę. Za tę głupotę go kochałam.
Odwróciłam się w stronę reszty i gestem pokazałam, że możemy iść dalej.
Do naszych uszu dobiegł dźwięk fal spotykających się z brzegiem. Zdjęłam buty. Chłopcy wbiegli na plażę krzycząc i śmiejąc się głośno. Lou i Harry zaczęli turlać się po piasku wydając dziwne odgłosy. Podbiegli do wody,a ja z Claudią za nimi. Zamoczyłam nogi do łydek i stwierdziłam, że woda wcale nie jest taka zimna. Niall i Zayn udawali niezidentyfikowane stworzenia jakieś 5 metrów ode mnie. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam w górę. Pozwoliłam mruczącym falom obijać się o moje ciało. Gwieździste niebo wypełniło mi pole widzenia. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Piękne, nie? -usłyszałam nagle za sobą zachrypnięty głos. To Harry stał za mną, swoją klatką piersiową dotykał mojego prawego ramienia. Dotyk ten wywołał u mnie nie małe dreszcze, biło od niego niesamowite ciepło. Ciepło, które przyciągało. Odwróciłam się do niego z szerokim uśmiechem.
-Mało powiedziane... -i znów uniosłam wzrok ku górze.
-Widzisz tę grupkę gwiazd? O tam... -wskazał palcem, a ja wzrokiem powędrowałam za nim. -Co ci przypominają?
-Serce? -zapytałam niepewnie i spojrzałam na chłopaka. On nadal patrzył w górę.
-Dziwne nie? Nikt nigdzie nie zarejestrował tego gwiazdozbioru. -wtedy spojrzał na mnie tym samym sposobem jak w garderobie. Zagryzłam delikatnie wargę i... i mogę przysiąc, że oblałam się rumieńcem.
Poczułam delikatne chłodne uderzenie na plecach i natychmiast się odwróciłam unosząc brwi. Louis, Liam i Zayn chlapali nas wodą z ogromnym zapałem. Oddałam im to na co zasłużyli i pobiegłam w głąb plaży. Louis nabrał wody w dłonie i puścił się za mną. Biegliśmy wzdłuż plaży, a kiedy Lou wreszcie mnie złapał okazało się, że wody w dłoniach już nie ma. Wytknęłam na niego język i zaczęłam głośno się śmiać. Spojrzałam za plecy Louisa, okazało się, że wszyscy idą w naszą stronę. Znaczy: Harry niósł Nialla na plecach coś śpiewając, a Zayn z Liamem pilnowali mojej przyjaciółki doprowadzając ją do śmiechu a'la prosiak.
-Robimy ognisko? -zapytał nagle Liam.
Wszyscy równo spojrzeli na niego z zaskoczonymi minami.
-Jasne! -krzyknął Lou i pobiegł gdzieś nagle chwytając dwie gałęzie. Harry i Niall poszli w jego ślady. Zayn przyniósł pniaki, byśmy mogli usiąść. Osadziłam się na jednym z nich i przyglądałam się jak Liam precyzyjnie rozpala to cudo, a Lou mu pomaga. Obok mnie usiadł Harry.
Kiedy Liamowi udało się wzniecić ogień, wyciągnął pianki. Każdy wbił jedną na swój kij. Niall nagle zaczął śpiewać piosenkę o jedzeniu. Wybuchnęłam gorącym śmiechem. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać. Z tego śpiewu wyszedł nam dziwny twór, który po chwili zmienił się w rap. Tak jak siedzieliśmy, każdy po kolei wymyślał dwa wersy piosenki. "Każdy kto tu jest, będzie z nami jeść!" zakończył epicko Niall.
-Są gotowe? -spytał Liama dotykając gorącej pianki. Ten w odpowiedzi kiwnął mu głową z uśmiechem. Każdy zabrał się za swoją.
Wzdrygnęłam się kiedy skończyłam.
-Zrobiło się zimno, czy mi się tylko wydaje? -rzuciłam pytaniem i potarłam dłonią o swoje ramię.
-Mi tam zimno nie jest... -odezwał się Niall jedząc kolejną piankę. -..ale wiesz, ja mam trochę dłuższe spodnie. -uśmiechnął się i spojrzał na moje nagie nogi.
Siedzący obok mnie Harry, również na mnie spojrzał, a po chwili wstał. Podszedł do torby Liama i wyciągnął koc, którym mnie okrył.
-Tak dobrze? -patrzył na mnie bokiem z tym łobuzerskim uśmiechem na twarzy, która podświetlał jedynie ogień.
-Dzięki. - odwzajemniłam uśmiech, a Harry przysunął się bliżej.
Chwyciłam telefon i wystukałam adres mojego ulubionego portalu. Odkąd ogłosiłam na twitterze, że razem z Cloud wygrałyśmy bilety przybyła mi masa śledzących. Dziewczyny były ciekawe co będziemy robiły podczas naszego pobytu w Londynie. Kiedy ujrzałam liczbę wiadomości prywatnych, otworzyłam szeroko oczy. Większość miała podobną treść, więc zrezygnowałam z przeglądania ich i zaćwierkałam tylko "Plażowanie...".
-Jest tu jakiś jeszcze otwarty sklepik? -spytałam po jakimś czasie spoglądając na godzinę.
-Tu dopiero w nocy zaczyna się życie. -zaśmiał się Zayn.
-Pójść z tobą? -wtrącił się nagle Harry.
-Zaoszczędziłbyś mi jakieś pół godziny szukania. -odpowiedziałam zdejmując z siebie koc.
-Więc się przydam. -chłopak wstał, a ja za nim. Louis rzucił mu latarkę, a on zręcznie ją złapał.
Chwyciłam buty i ruszyłam w stronę schodów. Dogadywałam się z nim świetnie, nie brakowało nam tematów, wręcz brakło czasu na dokończenie każdego z kolei.
Usiadłam na pierwszym schodku i otrzepałam stopy z piasku, po czym włożyłam swoje czerwone trampki. Kiedy wstałam, Harry niepewnie spojrzał na mnie i poświecił latarką na schody.
-Chcesz rękę? -zaśmiał się cicho i wysunął dłoń w moją stronę.
-Myślisz, że tak będzie bezpieczniej? -też się zaśmiałam. Styles kiwnął głową i jednocześnie potrząsnął lokami, co spowodowało, że miałam ochotę zamruczeć. Wiem, to było dziwne, ale Harry doprowadzał mnie do takiego stanu. On chyba doprowadzał do takiego stanu wszystkie dziewczyny. Podałam mu swoją dłoń. Splótł nasze palce i ruszyliśmy.
-Tu chyba dam radę. -powiedziałam kiedy wyszliśmy na drogę. Zaśmiał się i puścił moją rękę.
Dotarliśmy do małego, półokrągłego sklepiku typowego dla turystycznego miasta. Podeszłam do półki i chwyciłam puszkę cherry coli. Przy kasie przemiła pani zaproponowała mi owocową gumę do żucia z Myszką Miki na opakowaniu, myśląc o chłopaku czekającym pod sklepem poprosiłam dwie sztuki.
-Za przyprowadzenie mnie tu. - powiedziałam wręczając Harremu gumę i śmiejąc się.
-Smak dzieciństwa. -zaśmiał się.
-No kurczę. -odpowiedziałam i otworzyłam puszkę upijając łyk.
-Pokażę ci coś jeszcze, okay? -spytał nagle.
-Okay. -kiwnęłam i poszłam z nim, chociaż nie wiedziałam gdzie.
-Tak właściwie mało o sobie nie wiemy. -zagadnął, kiedy szliśmy.
-Ooo kolego, grubo się mylisz... -odpowiedziałam śmiechem. -Ja o tobie bardzo dużo wiem. -puściłam mu oczko.
-No popatrz, ja wiem, że masz na imię Victoria, że jesteś śliczna i świetnie mi się z tobą gada. -spojrzał na mnie w oczekiwaniu. Opowiedziałam mu więc o swojej rodzinie, o tym jak poznałam Claudię, mówiłam o szkole, o swojej obsesji na punkcie jego zespołu, rozmawialiśmy też o problemach.
Zeszło nam migiem jakieś 20 minut drogi. Byliśmy na skarpie, która ogrodzona była drewnianym, prowizorycznym płotkiem. Widok, który nam się ukazał był niesamowity. Wodę oceanu oświetlało mrugające światło latarni morskiej.
-Przypatrz się dobrze... -Harry przerwał milczenie -...wygląda jakby ocean oddychał.
Miał rację, światło robiło takie wrażenie. Podeszłam do płotku i usiadłam na jednym z nieociosanych pali, by chociaż przez chwilę napawać się tym widokiem i wsłuchać w szum fal. Usłyszałam ciche kroki Harrego. Stanął obok mnie, znów czułam jego ciepło. Jego delikatny oddech owionął całą moją twarz. Zaciągnęłam włosy za ucho i spojrzałam głęboko w zielone tęczówki. Zerknęłam na jego idealne, malinowe usta i znów w oczy. Dotknął mojego policzka i przesunął rękę wzdłuż mojej czaszki delikatnie wplątując palce w moje włosy. Maniakalnie przenosił wzrok z moich ust w oczy, jakby nie mógł zdecydować się na co patrzeć. Rozchyliłam wargi i przymknęłam powieki. Harry delikatnie musnął moje usta raz, i drugi. Pozwoliłam naszym językom zetknąć się ze sobą i oddać w powolny, intymny taniec. Serce biło mi jak oszalałe, a zarazem było spokojne jak nigdy dotąd. Jakby znalazło swoje miejsce, idealne, przy jego klatce piersiowej. Chłopak odsunął się ode mnie na centymetr, jednak ja łaknąc go bardziej wznowiłam pocałunek. Poczułam jak kąciki jego ust unoszą się ku górze. Odsunęłam się od niego i zaśmiałam się cicho.
-Chciałem przeprosić, ale... -wykonał ruch ręką wskazując na mnie.
-To ja powinnam cię przeprosić, właśnie za to 'ale'. -powiedziałam spuszczając wzrok. W tej chwili oboje się uśmiechaliśmy.
-Wcale nie ma za co przepraszać. -odpowiedział pewnie i powiódł wzrokiem za swoją dłonią przykładając ją do mojej. Splótł nasze palce i znów spojrzał na mnie.
-Pamiętasz… Pamiętasz videobloga, którego prowadziłaś jakieś 3 lata temu? –zaczął Harry. Otworzyłam szeroko oczy, może i nawet usta. Wpatrywałam się w twarz chłopaka, próbując zrozumieć o co chodzi. Widocznie bardzo go tym rozbawiłam, bo próbując zachować powagę patrzył na mnie śmiesznie.
-Co? –zmarszczyłam brwi, zastanawiając się czy mam się śmiać czy płakać.
-Razem z Claudią, racja?
-Tylko mi nie mów… -zaczęłam kręcąc głową ze śmiechem.
-Oglądałem każdy odcinek jako szczeniak i marzyłem o tym, żeby spotkać taką dziewczynę jak Victoria. –jego delikatny uśmiech uwydatnił dołeczek w policzku. Nadal patrzyłam na niego jak debilka.
-Miałam wtedy 14 lat… -zaczęłam się śmiać. –Nigdy nie sądziłabym, że przyszła gwiazda, Harry Styles, będzie oglądał nasze wygłupy! –mój śmiech przerodził się w histeryczny śmiech. Nagle się uspokoiłam. –Mówisz poważnie?
-Całkiem, całkiem. –odpowiedział rozpromieniony Styles.
-Fuck. –wyrzuciłam z siebie ze śmiechem zakrywając usta dłonią. Teraz zrozumiałam sens jego spojrzenia. –Więc… Tak właściwie to… się znamy. –dokończyłam, unosząc brwi.
Odwrócił się i pociągnął mnie za rękę.
-Hej! -zaśmiałam się idąc za nim.
-Teraz pokażę ci miasto. -powiedział dorównując mi kroku.
Weszliśmy w uroczo oświetloną alejkę z pamiątkami.
-Uwielbiam ten klimat. -szepnęłam płynąc wzrokiem po każdym stoisku.
Harry zatrzymał się przy jednym z nich. Było tu mnóstwo zabawek, pamiątek, niedorobionych w pewnym sensie, ale urzekających swoim 'byciem'. Każdy przywoził z wakacji chociaż jedną pamiątkę, w tym sęk, przywołują wspomnienia. Harry przejechał palcem, po bransoletce i przykuł tym moją uwagę. Na blaszce związanej czarnym sznurkiem widniał pochyły napis 'you're my breath' .
-Poproszę jedną. -powiedział nagle Harry do sprzedawcy i uśmiechnął się do mnie.
-I jeszcze jedną dla mnie. -dodałam również uśmiechając się do chłopaka. Ten spojrzał na mnie pytająco, jednak ja nie dałam zbić się z tropu. Facet z plakietką 'peter pan' na koszulce podał nam dwie bransoletki. Chwyciłam rękę Harrego zanim jeszcze odeszliśmy sprzed stoiska i zaczęłam obwiązywać sznurkiem jego nadgarstek.
-Victoria... Czy... Czy ty... -mówił Harry patrząc na moje ręce -Chciałabyś ze mną być? -dokończył mówić i spojrzał mi w oczy.
-Przecież jestem tu z tobą głupolu. -skończyłam wiązać i też spojrzałam na jego twarz. Chłopak nagle się rozpromienił, widziałam, że się denerwuje, więc chciałam mu jakoś pomóc. Tymczasem sama w duchu sztywniałam coraz bardziej.
-Tak, wiem. -powiedział śmiejąc się i delikatnie chwytając moją rękę. Zakładał mi bransoletkę. -Może powiem to inaczej... Chciałabyś zostać moją dziewczyną?
Czułam się jakby ta odpowiedź była odpowiedzią na pytanie mamy w lunaparku, kiedy miałam 8 lat "Kochanie chciałabyś tego wielkiego lizaka w kształcie serca?" "Oh, tak mamusiu, głupie pytanie, przecież wiesz, że je kocham!". Nogi się pode mną uginały, a on cierpliwie oczekiwał odpowiedzi, wiążąc sznurek. Jezus, miałam ochotę rzucić mu się na szyję i krzyknąć "HARRY STYLES'IE, PRZECIEŻ JESTEŚ MOIM MARZENIEM!".
-Znasz odpowiedź... -zaczęłam śmiejąc się, nie mogłam dłużej wytrzymać.
-Kocham cię, Vicky i nie obchodzi mnie co na to cały świat. Chcę z tobą być, wspierać cię w każdej chwili, wychować nasze dzieci, wnuki i zestarzeć z tobą w bujanym fotelu. Czuję jakbym znał cię wieki, marzyłem żeby cię poznać i nie chciałbym cię stracić. -przerwał mi Harry. Przymknęłam powieki, a spod jednej wydobyła się łza. Łza radości. -Hej... Nie płacz, co jest? -zatroszczył się chłopak ścierając palcem kropelkę.
-Harry, nigdy, nawet w najśmielszych marzeniach nie spodziewałam się, że powiesz mi coś takiego. -Harry znów przerwał mi, tym razem pocałunkiem.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział III

Po obejściu kilku dotąd nieznajomych dla mnie i mojej przyjaciółki pomieszczeń znów byliśmy na ogromnej hali, tym razem raczej w roli gwiazdy. W budynku nie pozostało zbyt wielu ludzi, jedynie ochrona, którą można było zauważyć sporadycznie. Szliśmy w stronę schodków prowadzących na scenę kiedy Louis podbiegł do mnie od tyłu i połaskotał, jednak on sam śmiał się przy tym bardziej niż ja.
-Mam genialny pomysł! -krzyknął unosząc palec w górę.
-O nie! Tomlinson ma pomysł! -jęknął Niall, wybuchając po chwili śmiechem.
Louis wytknął język do blondyna i wypalił:
-Jedźmy na plażę, prooszęęę...
-Przecież do Bournemouth mamy półtorej godziny jazdy, Lou. -oprzytomnił go Liam wchodząc na scenę.
-Mamy całą noc, kto jest za-palec do góry! -zagrodził nam drogę wspaniały pomysłodawca.
Pierwszy palec podniósł Harry z uśmiechem niczym dziecko, które dostaje lizaka. Liam pokręcił głową ze śmiechem, a ja poszłam w ślad Hazzy i podniosłam niepewnie palec. To samo zrobił Niall równocześnie z Claudią. Louis popatrzył na nas wszystkich i odwrócił się do Liama.
-Przegłosowane - jedziemy! -powiedział najstarszy z chłopaków z dumą w głosie.
-Nie tak szybko... -przerwałam zanim Liam zdążył się odezwać. -Chcemy prywatny jedno-piosenkowy koncert, natychmiast,wtedy pojedziemy. -zaśmiałam się głośno.
-One thing! -powiedziała moja przyjaciółka kiedy Liam otworzył usta, przewidując, że spyta co mają zaśpiewać.
-Okay. -powiedział Niall patrząc na twarze swoich przyjaciół. Reszta chętnie pokiwała głowami.
Chłopcy ustawili się w głębi sceny, a ja z Cloud stałyśmy na jej przodzie. Niall zszedł na chwilę ze sceny i po chwili wrócił z gitarą. W tym samym czasie moja przyjaciółka wyciągnęła już swojego smartfona i przygotowała się do nagrywania. Zaśmiałam się patrząc na nią, a ona tylko wzruszyła ramionami. Blondyn zaczął grac, a Liam wyśpiewał pierwsze słowa. Twarz sama mi się rozpromieniła. Po Liamie przyszła kolej Harrego, wyśpiewał mój ulubiony wers piosenki wychodząc spośród chłopaków i kierując go bezpośrednio do mnie. Uśmiechał się przy tym tak, że moje serce było już blisko palpitacji. W pierwszym momencie byłam w totalnym szoku, jednak czułam się jak w siódmym niebie. Kiedy po hali rozległ się charakterystyczny śmiech Nialla, Harry odwrócił się w stronę chłopaków i uśmiechnął jeszcze szerzej. Kiedy skończyli zafundowałyśmy im gorący aplauz i piski. Ogarnęło nas chwilowe zwątpienie kiedy dołączył do nas Louis. Pierwszy śmiechem wybuchnął Zayn, potem reszta. Niall odłożył gitarę, tak aby nikt nie domyślił się, że była używana, a my zeszliśmy już ze sceny kierując się w stronę wyjścia.
-Będzie trzeba ominąć ochroniarzy, nie wypuszczą nas od tak. -powiedział Styles głosem niby przejmującym, ale jednak można było w nim usłyszeć nutkę nadziei na odrobinę dobrej zabawy.
-Mamy uciekać? -zaśmiałam się unosząc brwi.
-Czemu nie?! -uśmiechnął się do mnie szeroko Niall.
-W takim razie się rozdzielimy. Ja z Vicky i Zaynem pójdę wyjściem 1c, Niall z Liamem 2c, a Claudia z Harrym 3c ok? Spotkamy się w naszym busie. Tylko ostrożnie! -sprawnie wytłumaczył Louis. Po chwili spojrzał na Harrego, puszczając mu oczko. Nie miałam pojęcia co to znaczy, ale wydawało mi się , że nikt inny oprócz mnie tego nie zauważył.
-Ok, powodzenia. -z szerokim uśmiechem powiedział Niall.
-A czy ja mam coś do gadania? -spytał Liam z błagalną miną.
-Zwykle nie. -Niall mówiąc to pociągnął go za rękę.
Louis przybił żółwika Hazzie i odwrócił się idąc za scenę.
-Chodźcie. - kiwnął ręką byśmy z Zaynem szli za nim.
Odwróciłam się jeszcze za Claudią, która desperacko trzymała się mnie wzrokiem i jednocześnie umierała z podniecenia na myśl, że została sama z Harrym. "Tylko mi go nie podrywaj, bo urwę łeb!" przesłałam jej porozumiewawcze spojrzenie, a ona kiwnęła głową.
Weszliśmy w ciemny korytarz i stanęliśmy niepewnie.
-Wie ktoś może gdzie jest światło? -spytał piskliwym głosikiem Lou. Zachichotałam cicho.
Nagle zrobiło się jasno.
-Chyba znalazłem. -powiedział Malik oparty głową o pstryczek ledwo powstrzymując śmiech. Ruszyliśmy żwawo, kiedy za nami rozległ się jakiś dźwięk. Automatycznie schowaliśmy się we wnęki od drzwi, ja i Zayn na prawo, Louis na lewo.
-Jest tu kto? -dotarł do nas gruby głos ochroniarza. Wszystko uszłoby nam na sucho gdyby Lou nie odezwał się cienkim "nie". Prawie się roześmiałam, na szczęście Zayn zakrył mi usta dłonią. Ochroniarz pewnie zgłupiał, bo nie odezwał się po raz drugi. Słychać było tylko powolne kroki. Wszyscy mieliśmy przerażone miny, nagle Lou znów wypalił "niestety, muszę tu jeszcze posprzątać kochanieńki". Tym razem to ja zakryłam sobie usta, a Lou śmiał się bezgłośnie podobnie jak Zayn. Kroki ucichły.
-Yyy... Zgasić światło, czy zostawić pani zapalone? -odezwał się zmieszany ochroniarz.
-Zostaw skarbie... -nasz kolega ledwie zdołał odpowiedzieć.
Ochroniarz odwrócił się i prawie wyszedł już z korytarza, kiedy my parsknęliśmy cichym śmiechem.
-Biegiem! -szepnął Zayn i ruszyliśmy wzdłuż korytarza skręcając przy najbliższej okazji w lewo. Dalej też prowadził korytarz, którym błyskawicznie biegliśmy. Naszym oczom ukazało się wyjście 1c.
-Dzięki Bogu! -powiedziałam prawie wypluwając płuca.
Wyszliśmy z budynku i pośpiesznie podążaliśmy do busa. Na dworze było jeszcze jasno, ale do zmierzchu dużo nie brakowało.
 -Kto ma kluczyki? -spytałam, ponieważ wydawało mi się, że trochę czasu już minęło odkąd się rozdzieliliśmy.
-Ja. -odpowiedział Lou wyciągając je z kieszeni i potrząsając nimi ze śmiechem.
Pokręciłam śmiesznie głową i przyśpieszyłam z myślą o czekających pod busem uciekinierach.
~
Miałam rację, wszyscy już czekali na nas pod busem sprytnie ukryci przed ochroną. Claudia zaczęła kiwać ręką, ale ja nawet nie miałam siły, żeby do niej podbiec. Cała nasza trójka ciężko oddychała ze zmęczenia i nadmiernego śmiechu, którego do tego momentu nie mogliśmy powstrzymać.
-Co tak długo? -spytała Cloud kiedy dotarliśmy do nich. Louis już zabrał się za odkluczanie auta.
-Mała przygoda, Louisowi wzięło się na zmianę zawodu. -mówiąc to wybuchłam śmiechem razem z Zaynem. Przyjaciółka spojrzała na mnie pytająco z uśmiechem.
Weszłyśmy do busa, a naszym oczom ukazała się umieszczona po lewo narożna kanapa z czarnego miękkiego materiału, a naprzeciwko niej ogromna plasma. Obok kanapy było pomieszczenie z tabliczką "WC" na drzwiach. Na ścianie na której była plasma, tuż obok drzwi ustawione były meble kuchenne i nieduża lodówka. Na samym końcu tego "przewozowego domu One Direction" po prawo były dwie pary drzwi, zapewne do sypialni. Całe wnętrze przypominało raczej wnętrze luksusowego jachtu niż wnętrze busa.
-Wooow! -wyrwało się mi i Claudii, złapałyśmy się za ręce i przez ułamek sekundy zachwycałyśmy się widokiem.
Natychmiast opowiedziałam Claudii, Harremu, Niallowi i Liamowi co przydarzyło nam się podczas szukania busa. Oczywiście Lou i Zayn pomogli mi w momentach kiedy nie mogłam dokończyć ze względu na ataki śmiechu.
-Więc kto jedzie ze mną z przodu? Nie chcę być samotny... -powiedział nagle Lou.
-Ja! - powiedział żwawo Liam -Jeszcze nas zgubisz, i co? -dokończył i wyszedł ze śmiechem z busa.
-My się wami zajmiemy. -poratował szybko Niall i uniósł łobuzersko brwi. Jednocześnie usiadł na kanapie i chwycił pilota.
-Okay, miłej zabawy! - powiedział Louis tez wychodząc z busa i puszczając mi oczko.
Drzwi się zamknęły, a ja usiadłam na kanapę obok blondyna. Claudia i Zayn postanowili wybrać podłogę, a Harry podszedł do lodówki.
-Chcecie coś do picia? -zapytał.
-A macie colę? -odpowiedziałam pytaniem i zmarszczyłam czoło. Chłopak wyciągnął z lodówki butelkę zimnej coli:
-Jakżeby inaczej! -zaśmiał się.
-To ja też poproszę! -dołączyła się Cloud.
-I ja! -uniósł głowę Niall wpatrzony w ekran telewizora.
-Ja też nie pogardzę... -zaśmiał się Zayn, który pomagał Horanowi w trudnym wyborze playlisty z utworami, która miała nam umilić jazdę.
Bus ruszył. Harry pokręcił głową i nalał wszystkim napoju, a następnie podał szklanki. Stanął oparty o ścianę z założonymi rękoma.
-Czym się tak właściwie zajmiemy? -zatroszczył się o nas patrząc na swoich przyjaciół ze śmieszną miną.
-Proponuję kalambury! -zaczęłam upijając łyk.
-O taak! -krzyknął Zayn nagle odrywając się od bezliku piosenek.- Zaczynam!
Niall włączył stare dobre hity znane wszystkim na świecie, a Zayn wypełniał swoje zadanie. Nikt nie mógł rozszyfrować jego wygłupów. Nagle Horan  wypowiedział nazwę zespołu, którego nigdy w życiu nie słyszałam i zaczął się niemiłosiernie śmiać. Wszyscy zaczęliśmy go uspokajać po kolei wpadając w jeszcze większe sidła śmiechu. Kiedy Irlandczyk odzyskał w miarę panowanie nadeszła jego kolej. Przytulał każdego, a swój brzuch próbował przeistoczyć w telewizor.
-Teletubisie! -Harry wstał i wykonał swój taniec zwycięstwa. Przyszła kolej na niego.
Usiadł na środku i ręką wskazał na siebie, z dłoni ułożył serce, a potem wskazał na mnie.
-Kocham cię! -krzyknęłam bez zastanowienia z dumą, że udało mi się rozszyfrować hasło.
-Ja ciebie też! -odkrzyknął Harry z takim samym entuzjazmem wybuchając po chwili gorącym śmiechem.
-Głupek! - zaczęłam się śmiać i chwyciłam leżącą obok mnie poduszkę celując w Harrego. W ten sposób rozpoczęłam bitwę na poduchy.
Czas mijał nam niemiłosiernie szybko i zanim się obejrzeliśmy wszedł do nas Louis.
-Plaża na nas czeka kochani! -krzyknął ponaglając nas wymachiwaniem ręką.
-Emm... musimy przypudrować noski, prawda Cloud? -powiedziałam wstając i udając się w stronę łazienki.
-Kobiety... - pokręcił głową Lou z uśmiechem.
-Też muszę przypudrować nosek! -powiedział z naburmuszoną miną Zayn kiedy znikałyśmy za drzwiami łazienki.
Przeczesałam włosy szczotką wiszącą pod lustrem i oparłam się o ścianę. Kąciki ust nieprzerwanie miałam uniesione ku górze, a policzki bolały mnie od śmiechu.
-Są niesamowici! Po tak krótkim czasie czuję się, jakbym znała ich wieczność... -powiedziałam szeptem do przyjaciółki chcąc wiedzieć jak ona się tu czuje.
-Wcale nie dziwię się, że oni tak zżyli się od czasów "X Factora". Są jak bracia, co nie?- odpowiedziała mi, a w jej oczach wręcz płonął ogień radości. -A nas... A nas traktują jak swoich. Będę tęskniła kiedy wyjedziemy... -dodała i spuściła wzrok.
-Na razie cieszmy się chwilą, gotowa? -uśmiechnęłam się szerzej i wyszłam z pomieszczenia. Przyjaciółka kiwnęła głową i wyszła za mną. Chłopcy czekali już na nas gotowi, nawet Liam z dość dużą torbą na ramieniu.
-Chodźmy. -skwitowałam i wzruszyłam ramionami z promienną miną.
~

niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział II

Wyciągnęłam delikatnie rękę w stronę drzwi i zapukałam. Wymieniłyśmy jeszcze raz spojrzenia z Cloud. Drzwi uchylił nam chłopak o ciemnej karnacji i niesamowicie czekoladowych oczach, które zdecydowanie przyciągały wzrok. Uniósł delikatnie lewą brew i spojrzał niepewnie. W głowie ułożone już miałam co powiem.
-Cześć Victoria to konkurs ja jestem Zayn. -powiedziałam, wypuszczając przy tym powietrze z płuc. Dopiero kiedy dostrzegłam zdziwione i zarazem przerażone oczy Zayna zorientowałam się jakie głupoty z siebie wyrzuciłam. Na szczęście Claudia w porę przyszła z ratunkiem. Roześmiała się dźwięcznie, a w ślad za nią poszłam ja i w końcu Zayn.
-Brawo brawo Vick! -nadal się śmiała -Ja jestem Claudia, a to Victoria. Przyjechałyśmy do was, bo wygrałyśmy konkurs od "Chakkis script". Jesteście na nas skazani. -mówiła już z zupełnym spokojem.
Faktycznie całe to podenerwowanie spłynęło z nas razem ze spontanicznym śmiechem.
-A tak! Czekaliśmy na was! Wejdźcie. -otworzył przed nami szeroko drzwi Zayn Malik. Zayn Malik, który właśnie przed chwilą powiedział, ze na nas czekał, kurczę.
-Przepraszam za to 'coś' przed chwilą, to przez tremę. -powiedziałam szeroko się uśmiechając, kiedy przekroczyłyśmy próg.
Naszym oczom ukazał się jasny pokój połączony z mini-kuchnią umieszczoną po prawej stronie. Zaś po lewej pod ścianą stała brązowa kanapa z wielkimi kremowymi poduchami. Na kanapie leżał Louis, a na nim Harry. Oboje turlali się po niej, ciągnąc się za włosy, łaskotając i krzycząc przy tym. Obok niej stały dwa fotele do kompletu oraz gustowny stolik.
-Serio, nie szkodzi. -powiedział cicho Zayn i lekko zachichotał.
Kiedy powtórnie przebiegłam wzrokiem po pomieszczeniu zauważyłam, że w kuchni przy lodówce stoi Niall. "Kochany głodomor" pomyślałam, kiedy on nagle odwrócił się z ustami pełnymi jedzenia. Nagle otworzyły się drzwi, których wcześniej nie widziałam. To musiały być drzwi od łazienki. Wyszedł z nich Liam.
-Jesteście! -krzyknął i podszedł do nas wyciągając rękę. Wynikł jednak z tego jednak uścisk. Liam przytulił najpierw mnie, a potem Claudię. -Jestem Liam... -mówił przy tym. -...ale to pewnie wiecie. -uśmiechnął się i stanął przed nami.
Kiedy odwróciłam wzrok w stronę kanapy spostrzegłam, że Harry i Louis też zmierzali już w naszą stronę. Jednak nadal nie mogli powstrzymać się przed zaczepianiem siebie nawzajem. Harry przyśpieszył kroku i podszedł do mnie patrząc mi głęboko w oczy. Rodzaj jego spojrzenia było dość niespodziewany. Patrzył na mnie ze zdziwieniem, jakby mnie znał. Znowu serce zabiło mi szybciej. Spuściłam wzrok, a Hazza wyciągnął do mnie rękę unosząc kąciki ust.
-Ja to Harry. -powiedział kiedy znów na niego spojrzałam -Harry Styles.
-Victoria. Jakbym mogła nie wiedzieć? -uścisnęłam wyciągniętą dłoń i odwzajemniłam uśmiech.
-Różne są fanki. -zarzucił swoimi lokami.
Zmarszczyłam brwi i zaśmiałam się cicho.
-Jesteśmy inne, nie? -odwróciłam głowę w stronę przyjaciółki, która wdała się w rozmowę z pozostałymi członkami zespołu. Claudia mnie zignorowała więc odchrząknęłam znacząco.
Wszyscy odwrócili głowy w moją stronę.
-Victoria jestem. -stanęłam na palcach i wróciłam do poprzedniej pozycji. Zamachałam przy tym z entuzjazmem.
Louis wyskoczył spośród nich i przytulił mnie lekko się kołysząc. Zaśmiałam się głośno i objęłam go w talii. Kiedy Louis mnie puścił, podszedł Niall i obdarzył mnie swoim słynnym przytulaskiem.
-Chcecie coś zjeść? -zapytał Niall, a wszyscy się roześmiali.
-Nie, dzięki. -odpowiedziałam chichocząc, reszta zrobiła podobnie.
-Więc co pokażecie nam najpierw? -spytała nagle moja przyjaciółka.
-Hmm... -zaczął Liam -Najpierw tu, gdzie jesteśmy. -wymachem ręki objął pokój. -Zawsze, kiedy gramy koncert dostajemy wspólny pokój, w którym możemy chwilę odpocząć po koncercie,a potem przenosimy się do hotelu...
-Nie kłam, raz dostaliśmy osobne pokoje. -odezwał się Louis z szerokim uśmiechem na twarzy i usiadł wygodnie na kanapie. Poklepał miejsce obok siebie patrząc na mnie. Ja natomiast kiwnęłam głową do Claudii i usiadłyśmy na kanapie. Niall i Liam usiedli na fotelach, Zayn na stoliku, a Harry... Harry rozdzielił swoim ciałem mnie i Cloud. Na szczęście kanapa była na tyle duża, że bez problemu się pomieściliśmy.
-... To było chyba w Kanadzie, nie? -kontynuował Lou i spojrzał na Nialla, który już chrupał ciastko.
-Uhm, Toronto. To był luksus...-rozmarzył się Niall opadając głębiej w fotel.
Oparłam stopy o brzeg kanapy i objęłam nogi ramionami.
-Jak wy tak w ogóle czujecie się jako celebryci? Co sądzicie o tych wszystkich fankach... -moja ręka wywijała w powietrzu różne kształty. -Jesteście w stanie ogarnąć to wszystko?
-Fanki są niesamowite! Tylko trochę za głośne. Właśnie dzisiaj przed koncertem zastanawialiśmy się jakby to było, gdyby można było usłyszeć własny głos kiedy się do nich cokolwiek mówi. -ożył nagle Zayn, który poszedł w ślady Irlandczyka i też chwycił ciastko. -Właściwie to 'do was'. -uniósł brwi.
Liam przekręcił się lekko w fotelu i spojrzał na Zayna z uwagą.
-A my zastanawiałyśmy się... -znów zabrałam głos -...Co można zrobić, żebyście zauważyli pojedynczą fankę? -spostrzegłam, że Hazza mi się przygląda, więc pozwoliłam opaść włosom na twarz.
-Właśnie. -przytaknęła Claudia, która z kolei wymieniała niedwuznaczne spojrzenia z Niallem.
-Hm... Trzeba mieć chyba po prostu 'that one thing'... -zanucił Louis i wszyscy się roześmiali.
-Ej, mieliśmy pokazać dziewczynom kulisy! –krzyknął Harry i zerwał się z miejsca.
-Racja. -powiedział Liam i też wstał. -Więc tu siedzimy chwilę przed i po koncercie. -nakreślił w powietrzu dziwny schemat.
-Czasem dosyć długo pooo... kiedy nie chce nam się nigdzie ruszać.-puścił oczko Zayn i poszedł w ślady za swoimi przyjaciółmi.
-A teraz pójdziemy tam, gdzie nas malują ubierają, czeszą i te sprawy. -pokierował znów Liam.
Harry podał mi rękę, abym wstała. Kiedy już to zrobiłam pociągnął mnie w stronę wyjścia nadal trzymając delikatnie za rękę.
Kiedy przechodziliśmy przez drzwi odwrócił głowę w moją stronę, potrząsnął lokami i puścił moją rękę. Wciągnęłam głęboko powietrze. Nie chciałam wyobrażać sobie za dużo, w końcu to Harry Styles.
Jednak znany był z tego, że angażował się tylko w pewne przyszłości związki, szanował dziewczyny i nigdy żadnej nie zranił.
Szliśmy tym samym korytarzem, którym razem z Cloud dreptałyśmy niecierpliwie jakieś... "Właśnie, ile czasu minęło?" pomyślałam.
-Która godzina? -zapytałam wychylając lekko głowę przed siebie i kierując pytanie do Liama, u którego wzrokiem uchwyciłam zegarek na ręce.
Ten uniósł rękę do góry. -Wpół do ósmej. -odpowiedział.
-A co, już ci się spieszy do hotelu? -spojrzał na mnie Louis i zaśmiał się cicho.
-Wręcz przeciwnie! -prawie krzyknęłam.
Byliśmy już prawie przy wyjściu  na halę, kiedy skręciliśmy w prawo. Naszym oczom ukazała się nieduża sala, w której ustawione w małej odległości od siebie czarne stoliki z dużymi lustrami. Przed nimi stały krzesła, a na ich oparciach wisiały przyczepione, prawdopodobnie podpisane przez chłopaków kartki z imionami. Na stolikach było mnóstwo przeróżnych kosmetyków.
-Tu właśnie trwają te męczarnie. -oznajmił Horan opadając na krzesło podpisane jako "Zayn".
-Milutko. -podsumowałam i razem z Claudią zaczęłyśmy rozglądać się po pomieszczeniu dotykając wszystkiego co tylko możliwe. Nagle usłyszałyśmy cichy śmiech. Automatycznie odwróciłam głowę w stronę źródła dźwięku. Chłopcy się z nas śmiali. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
-Hej, tylko raz w życiu zdarza się okazja, że mogę trochę 'podotykać' kosmetyków One Direction, tak? -patrzyłam na Louisa, który śmiał się najgłośniej i zachichotałam.
-Nie powiedziane. -spojrzał na mnie Harry.
Uniosłam pytająco brew, kiedy nagle do pomieszczenia weszła znajoma mi kobieta z prześliczną małą dziewczynką w ramionach.
-Luxie! -krzyknął z entuzjazmem Hazza i odebrał dziecko matce.
Ta zaśmiała się cicho, przywitała się z nami i oznajmiła, że ich szukała, ponieważ ubrania kolejny koncert gdzieś zaginęły i będą musieli ustalać nowe stroje. To była stylistka chłopaków-Lou Teasdale.
Przyglądałam się Harremu, który trzymał na rękach Lux i dotykał palcem jej różowiutkiego policzka w ten sposób, że mała promiennie się uśmiechała. Dziewczynka przejechała delikatnie po lokach Harrego, a do moich uszu dobiegł jej dźwięczny śmiech. Niesamowicie go kochała.
Lou nadal mówiła do nas wszystkich, jednak ja jej nie słuchałam. Zapatrzona w Stylesa podeszłam do niego i pogłaskałam tą księżniczkę po główce. Zaśmiała się cicho i dotknęła rączką moich ust, a następnie ust chłopaka, którą ją trzymał. Znów można było usłyszeć jej dziecięcy śmiech. Spuściła główkę zajmując się palcami Harrego. Spojrzał mi w oczy. Mogłabym przysiąc, że chciał mi coś powiedzieć tym spojrzeniem. Ogarnęło mnie dziwne uczucie, jakby nic innego, prócz jego stojącego z przesłodką dziecinką w ramionach nie istniało.
- ...prawda Vicky? -z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki. Spojrzałam na nią pytająco, zwracając się całym ciałem w jej stronę i lekko się zarumieniłam.
Gnojek sprawił, że zatonęłam w jego oczach. Na dobre.
~

poniedziałek, 28 maja 2012

Rozdział I

Dziś wielki dzień. Byłyśmy już w drodze do Londynu, choć do koncertu zostało nam jeszcze 10 godzin. Cloud obudziła mnie dopiero gdy byłyśmy w mieście. Przejeżdżałyśmy przez słynny londyński most. Zrobiłam kilka fantastycznych fotek, na pamiątkę tych wspaniałych chwil. Byłam tak zafascynowana dzisiejszym wieczorem, że szczerze miałam niezły mętlik w głowie.
-No to jesteśmy! -krzyknął sympatyczny kierowca ekskluzywnego samochodu o niezwykle oryginalnym nazwisku jak na anglika- pan Smith i jednocześnie wyrwał mnie z zamyślenia.
W tak krótkim czasie bardzo go polubiłam. Sądzę, że mógł mieć około 35 lat, ubrany był w tradycyjny strój lokaja, na głowie prześwitywała lekka łysina.
Spojrzałyśmy z Cloud na siebie nawzajem i wybiegłyśmy z auta, stając przed ogromnym hotelem w angielskim stylu. Kierowca zajął się walizkami, a my stałyśmy jak wryte przyglądając się wszystkiemu wokół. Pierwszy raz w życiu byłam w Londynie. pierwszy raz w życiu widziałam coś tak pięknego jak ten hotel!
-Kiedy One Direction przyjedzie do hotelu? -zapytałam pana Smitha, drepcząc z nogi na nogę.
-Będą tu tylko na chwilę przed koncertem, by zostawić rzeczy. Nie martwcie się, zobaczycie ich jeszcze dzisiaj. -uśmiechnął się do mnie i tym samym mu się odwdzięczyłam - Chodźcie.
Złapałam Claudię za rękę. Weszliśmy przez ogromne lekko pozłacane drzwi do miejsca naszego pobytu. W środku hotel był jeszcze bardziej ekscytujący. Mieliśmy tu zapewnione 5 dni z wyżywieniem. 5 dni tak blisko chłopaków.
Pan Smith zaprowadził nas do naszego apartamentu. Obie otworzyłyśmy szeroko usta ze zdziwienia. Otaczały nas nowoczesne meble, warte pewnie więcej niż nasze domy razem wzięte. Na przeciwko wejścia, w salonie oddzielonym od kuchni połyskującą wyspą prowadzącą od ściany stały dwie białe, kanciate kanapy. Za nimi można było dostrzec ogromny telewizor plazmowy. W oczy rzuciła nam się genialna sypialnia, której drzwi otwarte były na salon. Wbiegłyśmy do niej rzucając się na nieskazitelne łóżko. Ciekawe co pan Smith sobie o nas pomyślał - dwie dzikie wariatki skaczące po tak drogocennym łóżku.
-Macie taką jeszcze jedną.- poinformował nas nasz kierowca z lekko drwiącym uśmiechem stawiając bagaże w salonie.
Spojrzałyśmy na siebie z Cloud - Niepotrzebna! -krzyknęłyśmy równo i zaczęłyśmy się śmiać.
-Możemy ją panu odstąpić. - zażartowałam z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Uwierz mi, chciałbym, ale wiesz... praca. - powiedział łapiąc się za kark i puszczając mi przy tym oczko. -Tu macie bagaże, gdybyście czegoś potrzebowały dzwońcie pod ten numer. Ostatecznie o czwartej będę czekał na was pod hotelem. Do zobaczenia. - położył kartkę ze swoim numerem na niskim stoliku do kawy i wyszedł.
Claudia podeszła do walizek, chwytając 2 swoje, spojrzała na mnie-nadal leżącą na łóżku . Po chwili puściła walizki i usiadła na jednej z nich.
-Za kilka godziny zobaczymy ich na własne oczy! Ogarniasz, Vicky? Nasi przyszli mężowie.-oparła ręce o kolana, podpierając przy tym brodę.
Roześmiałam się na jej słowa i oparłam głowę o wielką beżową poduchę.
-Może wcale nas nie polubią? W końcu jesteśmy zwykłymi dziewczynami... Się przekonamy. -uniosłam delikatnie brwi. -Co my będziemy robić?! Tyle czasu nam zostało!
-Jak to?! Szykować się! -krzyknęła i wstała z impetem. Chwyciła swoje walizki i pobiegła do drugiej sypialni.
Pobiegłam za nią i stanęłam w drzwiach sypialni dość podobnej do tej, w której przed chwilą leżałam. Claudia postawiła walizki koło łóżka i ruszyła na dalsze polowanie.
Nigdy nie żyłyśmy w takim luksusie. Weszłyśmy do łazienki, w prawym kącie, jednak nie pod ścianą, stała wanna na metalowych nogach, kawałek dalej wisiało ogromne lustro nad umywalką i równie uroczy, staroangielski klozecik. Zdążyłam odwrócić się w stronę kuchni, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je z lekkim niepokojem.
-Witajcie dziewczyny! -przywitał nas 28-letni organizator konkursu miłym uściskiem. Zaczął opisywać nam plan naszego pobytu, a my słuchałyśmy go z iskierkami w oczach. - Tu macie swoje karty identyfikacyjne. Możecie się nimi posługiwać na terenie całego hotelu, na dole jest basen, łaźnie, club fitness... Zresztą co wam będę opowiadał. Same przejdziecie się to wszystko znajdziecie. Macie dostęp do wszelakich atrakcji tego hotelu. Posiłki spożywać będziecie w restauracji, która też jest na dole. A to.. To jest harmonogram, godziny odjazdów, przyjazdów, obiadów... - w tej chwili przerwałyśmy mu kwicząc.
-Będziemy na próbach 1D?! O ja cię kręcę! -pisknęłam dostając harmonogram w ręce.
-Tak jasne, zapoznajcie się z tym, w razie wątpliwości szukajcie mnie w pokoju numer 368. O drugiej macie obiad, potem czas wolny, o czwartej odjazd na koncert. Tu wszystko jest. - powiedział już prawie wychodząc. -A tak! Zapomniałbym:wejściówki za kulisy i takie tam pierdoły na koncertach. -wręczył nam dwie plakietki na ciemnych smyczach i przed wyjściem obdarzył nas jeszcze jednym ciepłym uśmiechem.
-Wszyscy tu są tacy strasznie mili, nie? -zauważyłam.
-Chciałam to samo powiedzieć. -uniosła prawy kącik ust Cloud.
-Hmm. Rozpakujemy się i lecimy oglądać to cudo? -zapytałam przyjaciółkę, a gestami starałam się przeistoczyć 'cudo' w synonim 'hotelu'.
-Jasne! -odkrzyknęła, wyciągnęła z torby płytę One Direction i włożyła sprawnie do DVD.
Pół godzinki później wyszłyśmy z pokoju na zwiedzanie hotelu.
~
-DALEJ! Już czwarta! -krzyknęłam do mojej małej grzebały, która jeszcze tkwiła w łazience.
Stanęłam przed lustrem przeczesując swoje długie, jedwabiste włosy i założyłam na szyję smycz z plakietką vipowską. Miałam na sobie dżinsowe szorty, odsłaniającą ramiona bluzkę z flagą Wielkiej Brytanii i swoje ulubione, czerwone trampki. Dla mnie liczyła się przede wszystkim wygoda. Kochana menda przepchnęła mnie z sprzed lustra, poprawiając włosy, a ja pociągnęłam ją za rękę.
-No idę, idę... -powiedziała cicho i wyszczerzyła się jak tylko mogła.
Zbiegłyśmy szybko na dół, w obawie, że pan Smith na nas nie poczeka. Chore, wiadome było, że by czekał. Wsiadłyśmy pośpiesznie do auta upewniając się, że zabrałyśmy wszystko. Ruszyliśmy.
Całą drogę siedziałam niespokojnie odliczając minuty do koncertu. Pierwsza wysiadłam z auta zaparkowanego na parkingu. Przeraziły mnie tłumy szalejących dziewcząt. Jednak otuchy dodawała mi obecność mojej przyjaciółki. Pan Smith wysiadł z nami.
-Wy chodźcie tędy. -zaprowadził nas do osobnego wejścia przy którym stało dwóch ochroniarzy, przywitali się jakby znali się już dobrych kilka lat.- No, to do zobaczenia potem.-kiwnął kiedy zostałyśmy wprowadzone do dosyć długiego jasnego korytarza, przez który przewijało się kilka osób.
Szłyśmy w stronę, w którą prowadziły nas znaki na ścianie, natknęłyśmy sie na drzwi. Niepewnie je pchnęłam, a naszym oczom ukazała się ogromna, głośna hala. W tej samej chwili dostrzegłyśmy ogromną scenę, obok nas stał facet, o sportowej sylwetce. Spojrzał na nas pytająco, a my pokazałyśmy mu swoje plakietki.
-Tam, pierwszy rząd pod sceną, wybierzcie sobie odpowiednie miejsca. -wskazał palcem w stronę najbardziej oświetlonego miejsca na hali i obdarzył nas uśmiechem. Śmiałam twierdzić, że te uśmiechy przypadkowo napotkanych ludzi można by dosłownie kolekcjonować.
Wśród przymocowanych do podłogi dość wygodnych tysięcy małych krzesełek było strasznie gwarno. Usiałyśmy praktycznie na środku rzędu, wokół nas wędrowało mnóstwo ochroniarzy, nasza 'loża' była szczególnie chroniona. Rozglądałam się próbując zakodować sobie każdy szczegół.
Na scenę wyszło pięć cudów świata, koncert się zaczął. Chłopcy przywitali się z widownią, kiedy nagle do naszych uszu dopłynęły pierwsze melodie znanych doskonale piosenek. Zatraciłam się totalnie w szaleństwie.
(...) -Dziękujemy wam wszystkim! Jesteście wspaniali! Do zobaczenia!- Wykrzyczał ze sceny Niall. Po czterech bisach dobiegł nieubłagany koniec koncertu.
Rozległ się zbiorowy pisk. Po chwili gwar ludzi opuszczających halę.Ja i Claudia podeszłyśmy do miłej pani ochroniarz, która stała koło barierki pod ścianą.
-Dobry wieczór. -obdarzyłam ją uśmiechem.-Gdzie mamy się kierować? -pokazałyśmy jej swoje plakietki.
-Och, to wy, szczęściary. - zaśmiała się.- Wejdźcie tędy. -odsunęła lekko barierkę tak żebyśmy mogły przejść za kulisy.- Idźcie o tam, gdzie ten facet w niebieskiej koszuli.
-Dziękujemy pani. -poleciałyśmy w zalecaną stronę. Kiedy odwróciłam się zauważyłam, że kilkanaście fanek napierało już na tę przemiłą panią, pewnie zauważyły, że nas wpuściła. Zrobiło mi się jej żal.
Kolejna osoba pokierowała nas dalej, kiedy stałyśmy już przed wspólną garderobą chłopców, chociaż nie wiem, czy można to było nazwać garderobą. Raczej pokój do odpoczynku. Wypuściłam głośno powietrze. Ręce strasznie mi się trzęsły, a serce biło jak szalone. Byłam tak podniecona i zachwycona, że jednocześnie chciało mi się wymiotować, płakać, skakać z radości i położyć ze szczęścia. Poczułam krew pulsującą w mojej czaszce.
~

niedziela, 27 maja 2012

Prolog

-Córcia, dobrze wiesz jak jest...odkąd urodziła się malutka są inne wydatki... -wsłuchiwałam się w troskliwy, mocno przekonujący głos mamy.
-Mamo, ale to moje marzenie! Oni są moim marzeniem! -wyszeptałam, a w moich oczach zabłysnęła łza.
-Przepraszam... -mocno mnie przytuliła. -Zrozum to...
-Okej, kocham cię. -pocałowałam mamę w policzek i uciekłam do swojego pokoju, tak aby nie widziała, że płaczę.
Opadłam ciężko na swoje puszyste łóżko i wzięłam do ręki netbooka.
DUPA.
Wyklikałam na klawiaturze i wysłałam Claudii. Pozwoliłam by pokój wypełnił się muzyką.
Bardzo chciałam jechać na ten koncert. Była to niesamowita okazja by zobaczyć chłopców, tak dawno nie grali w swojej ojczyźnie. Chłopcy... Czułam jakby byli moją rodziną. Pięć istot, które były moim natchnieniem, moim życiem. Niall - Ilandczyk, który zabiłby za odrobinę jedzenia, Zayn - zapatrzony w siebie, kochający lustra półbrytyjczyk-półpakistańczyk, Liam - najrozsądniejszy, chociaż nie najstarszy z całej grupy, boi się łyżek, Louis - najstarszy, najzabawniejszy, ma obsesję na punkcie szelek, ubrań w paski i zdrowego odżywiania... no i Harry - najsłodszy członek zespołu z burzą loków na głowie, kocha koty i chodzenie nago. Pięć istot, które tworzyły zespół ONE DIRECTION.
Na ekranie wyświetliła się wiadomość od mojej przyjaciółki.
U mnie to samo... No trudno, obiecuję ci, że jeszcze ich zobaczymy i zapamiętają nas na zawsze! Patrz co znalazłam!
Wysłała mi jakiś link, więc bez zastanowienia go otworzyłam. Byłam na gustownie urządzonej stronie informującej o konkursie, w którym nagrodą były dwa bilety na koncert, o którym marzyłam, wejściówki za kulisy, pobyt w jednym hotelu z chłopakami, pełne wyżywienie i kilka innych . Cud, miód, malina.
To jakiś kolejny shit, przecież i tak nie wygramy...
Napisałam, kiedy obczaiłam stronkę.
Never say never, kochanie :) wysyłam nasze zgłoszenie, ok?
Głupek, wieczna optymistka. Właściwie, byłam taka sama, dlatego się przyjaźniłyśmy, ale zrezygnowała mnie ta sprawa z brakiem kasy na wyjazd... Pozwoliłam Cloud [tak ją nazywałam, moją małą własną chmurką] wysłać zgłoszenie, ale nie miałam zbytnich nadziei...
~
Usłyszałam przeszywający dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłam oczy i spojrzałam na elektroniczny zegarek stojący naprzeciwko mojego łóżka. Była 7.15. "Boże, kto w sobotę o tej godzinie raczy przerywać mi błogi sen..." przeleciało mi przez myśl. Powolnie wyczołgałam się z łóżka aby uciszyć ten wstrętny dzwonek, który cały czas nacierał. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi ziewając. Do moich uszu dobiegł głośny pisk, dopiero po chwili zorientowałam się, że pod drzwiami w piżamie stoi Claudia. Nie, ona nie stała, skakała jak idiotka wymachując mi rękoma przed oczami.
-Co ci... - nie dokończyłam, bo dziewczyna rzuciła mi się na szyję nadal skacząc.
-WYGRAŁYŚMY rozumiesz to?! JEDZIEMY do naszych skarbów! POZNAMY One Direction! Aaaaa! -krzyczała mi do ucha. Nagle odsunęła się i chwyciła mnie za ramiona. Oczy dosłownie jej się świeciły.
Spojrzałam na nią z niedowierzaniem i nieświadomie otworzyłam usta. Minęły dwa tygodnie od dnia, w którym Claudia wysłała zgłoszenie, a  codzienność pozwoliła zapomnieć mi o tym konkursie. Obraz mi się zamazał, po moich policzkach nachalnie zaczęły spływać łzy. Zaczęłam krzyczeć i skakać tak jak wcześniej robiła to moja przyjaciółka, a ona do mnie dołączyła. Nagle do holu weszła mama zawiązując szlafrok i pocierając zmęczone oczy.
-Dziewczynki! Obudzicie Em! -powiedziała i uśmiechnęła się. Była przyzwyczajona do takich akcji.
Podbiegłam do niej i wtuliłam się w nią z takim impetem, że obie poleciałyśmy na ścianę. Po chwili dołączyła do nas Cloud.
-Dlaczego płaczecie? - wyszeptała troskliwym tonem, uniosła moją głowę i spojrzała mi w oczy.
Znów zaczęłyśmy krzyczeć i oznajmiłyśmy jej, że jedziemy na koncert, którym marzyłyśmy. Zaczęła płakać. zawsze chciała mojego szczęścia. Nie wierzyła.
JEDZIEMY NA KONCERT ONE DIRECTION. Nie, ja też w to nie wierzę...