sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział V




 Staliśmy tak przez pewien czas ciesząc się sobą, kiedy nagle poczułam na głowie zimne krople. Równo unieśliśmy głowy w górę, padał deszcz. Siał panikę wśród turystów. Wszyscy próbowali ścisnąć się jak najlepiej pod daszkami straganów. Kiedy deszcz się nasilał, a krople stawały się coraz większe, nam uśmiechy nie schodziły z twarzy. Harry przytulił mnie do siebie.
-Cieszę się, że tu z tobą jestem. –wyszeptał mi do ucha.
Niektórzy ludzie spoglądali na nas z uśmiechem, niektórzy patrzyli jak na idiotów. Nie przeszkadzało mi to ani troszkę. Harry chwycił mój podbródek i uniósł go delikatnie, po czym pocałował mnie w czoło, a następnie w usta. Zaśmiałam się cicho. Wtedy chłopak chwycił mnie mocno za rękę i pociągnął wzdłuż ulicy. Dopiero teraz poczułam chłód, więc nieco przyśpieszyłam. Biegliśmy z głośnym śmiechem, uciekając przed deszczem, pomimo tego, że byliśmy już całkiem mokrzy.
-Jest auto! –powiedział nisko Styles.
Oparłam się o drzwiczki samochodu przyglądając się jak mój facet starannie próbuje włożyć kluczyki do zamka. Krople deszczu uporczywie spływały mi po twarzy. Wreszcie drzwi się otworzyły. Pierwsza weszłam do tourbusa, był pusty i cichy, jednak bardzo ciepły. Uśmiechnęłam i się odwróciłam w stronę Hazzy.  Nastolatek potrząsnął głową, ochlapując mnie przy tym wodą.
-Hazz! –krzyknęłam ze śmiechem i zasłoniłam się rękoma.
-Wybacz. –odwzajemnił mój śmiech, obdarzył mnie buziakiem i ruszył w stronę szafki. Wyciągnął ręcznik i męską koszulkę. Podał mi ją.
-Może być? –spytał, unosząc brwi.
Skinęłam głową i założyłam włosy za ucho. Weszłam do łazienki, zdjęłam ubranie, pozostawiając na sobie tylko czarne, koronkowe majtki i wytarłam mokre włosy w ręcznik. Zarzuciłam na siebie koszulkę i spojrzałam w lustro. Z twarzą nie było tak źle, zmyłam lekko rozmazany makijaż i wyszłam z toalety.
Harry stał koło kanapy odwrócony do mnie tyłem w samych spodniach. Wycierał włosy. Zwrócił się do mnie i objął wzrokiem całe moje ciało.
-Woah… -westchnął cicho i uniósł delikatnie kąciki swoich ust.
Chcąc przejść stanął obok mnie, jednak przestrzeń była na tyle mała, że dzieliły nas tylko centymetry. Napotkałam na jego wzrok. Serce zaczęło być mi jak szalone. Spuściłam głowę, ale po chwili ją uniosłam, nie mogłam zaprzepaścić takiej okazji, by znów na niego popatrzeć. Jego idealne rysy twarzy, zatroskane oczy… Coś uderzyło mi do głowy, łapczywie wpiłam się w jego wargi. Dłonie położyłam na nagim, gorącym torsie. Harry odwzajemnił moje poczynania. Delikatnie popchnął mnie na ścianę. Poczułam jego ręce na plecach, zjechał aż do pośladków i uniósł mnie na wysokość bioder. Oplotłam go nogami. Cały czas mnie podtrzymując, wsunął dłonie pod moją koszulkę. Jego dotyk działał na mnie jak najlepszy narkotyk. Byłam oszołomiona całą tą bliskością. Oderwałam się od niego na chwilę i spojrzałam jeszcze raz w jego zamglone oczy. Był równie oszołomiony jak ja. Złożyłam pocałunek na jego szyi i zassałam się na jego skórze. Harry zdjął ze mnie koszulkę i rzucił ją na ziemię. Spojrzałam mu w oczy z dezaprobatą i zaśmiałam się dźwięcznie. Tym razem to on wpił się w moje wargi, tak niespodziewanie, że uderzyłam głową o ścianę. Nawet tego nie poczułam i oddałam się całkowicie w tę walkę języków. Wplątałam palce w jego włosy, a chłopak niosąc mnie, ruszył do sypialni. Uchylił drzwiczki i oboje opadliśmy na miękkie łóżko, które wypełniało prawie całe pomieszczenie. Harry składał pocałunki na całym moim ciele. Pozwoliłam mu zawładnąć sobą. Delikatnie pieścił moją skórę opuszkami palców, zsuwając ze mnie bieliznę. Przerwałam mu na chwilę i zaczęłam odpinać pasek jego spodni.  Chłopak uśmiechnął się tylko i rzucił do mojej szyi, namiętnie ją całując. Zamruczałam cicho i pozbyłam się jego spodni. W tym momencie Hazz złożył namiętny pocałunek na moich ustach. Oboje nie panowaliśmy nad sobą zupełnie, więc zanim się zorientowaliśmy, byliśmy już nadzy. Delikatne pchnięcia jego miednicy doprowadziły mnie do cichych jęków. Zaczął być bardziej brutalny, widział, że mnie to kręci. Zacisnęłam pięści na kołdrze i przygryzłam wargę.
-Ha… Harry… -wyjęczałam, a on zaostrzył pchnięcia. Pochylił się nade mną i szepnął:
-Chcesz tego? –uśmiechnął się zawadiacko.
-Wiesz… -odpowiedziałam ledwie łapiąc powietrze.
Muskając raz po raz moje wargi, zaśmiał się dźwięcznie. Przyśpieszył, co doprowadziło mnie do ekstazy. Wbiłam paznokcie w jego plecy i krzyczałam jego imię. Czułam, że zaraz będę u szczytu, więc wgryzłam się w jego obojczyk, jednak nawet to nie uciszyło mojego ostatecznego jęku. Harry opadł obok mnie na łóżko, uśmiechnął się i pocałował czule. Objęłam go i wtuliłam się w jego idealnie jak dla mnie wyrzeźbione ciało.
Nagle usłyszałam znajome nam głosy i drzwiczki pomieszczenia otworzyły się z rumorem. Na łóżku usiadł Louis i Zayn dziko się śmiejąc. Przerażona naciągnęłam na siebie kołdrę i zorientowałam się o co chodzi. Byli kompletnie pijani i przemoknięci. Spojrzałam niepewnie na Harrego, próbując powstrzymać śmiech.
-W łóżku się ukryli, widziałeś? –powiedział śmiesznie Zayn łapiąc Louisa za koszulkę. Wyglądało to przekomicznie, więc zaczęłam się śmiać. Harrego widocznie to nie rozśmieszyło aż tak, bo zmarszczył brwi, patrząc na kolegów. Pokręcił głową, rozchmurzając się.
-Spadać, jełopy… -powiedział i zaczął mnie całować, próbując wrócić do tego co robiliśmy zanim wszyscy wrócili. Odepchnęłam go ze śmiechem.
-Harold! –krzyknęłam i wskazałam ręką na leżącego na naszych nogach Zayna i rozśmieszającego go Louisa.
-Hazz, ogierze pamiętasz jak opowiadałeś mi jak… -zaczął pijany Lou, jednak nie zdążył dokończyć, bo Harry rzucił w niego poduszką.
-Won! –krzyknął przez śmiech mój chłopak. Louis otworzył szeroko oczy.
-Nie pochwalisz się Vicky do jakiego obłędu  doprowadzasz dziewczyny?! Mam nadzieję, że obijecie rekord tej nocy… -puścił mi oczko. –A teraz idziemy droga młodzieży! –pociągnął rękę Zayna i zatrzasnął za sobą drzwi.
Harry uniósł lewy kącik ust i spojrzał mi w oczy.
-Pobijemy ten rekord? –zaśmiał się. Przejechałam ręką wzdłuż kręgosłupa i przyciągnęłam go bliżej do siebie.
-Fuck this shit… -uśmiechnęłam się i zaczęłam całować chłopaka namiętnie.
~
Obudziłam się nagle czując totalną dezorientację. Zacisnęłam mocniej powieki i znów otworzyłam oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i poczułam przyjemne 36.6 obok siebie. Chłopak oddychał równomiernie, jego zamknięte powieki swobodnie chroniły oczy przed światłem, a usta ułożone były w mimowolny uśmiech. Nagle do mojej głowy uderzyło milion myśli. Zaczęłam przypominać sobie wydarzenia tej nocy. Usiadłam gwałtownie i obiema dłońmi objęłam głowę.
-Co ja narobiłam… -wyszeptałam i chwyciłam swój telefon. Sprawdziłam godzinę i powoli wyszłam z łóżka. Ubrałam swoją bieliznę, pierwszą lepszą koszulkę jaka leżała w pobliżu i wyszłam z pokoiku, tak by nie obudzić Stylesa.
Moim oczom ukazał się dziwny widok. Liam spał na siedząco trzymając na kolanach głowę leżącego Zayna, a Louis leżał na podłodze. Obok niego, pod kocem leżeli wtuleni w siebie Claudia i Niall. Uklęknęłam przy przyjaciółce i szarpnęłam ją porządnie, a ona tylko lekko odchyliła powieki i znów zamknęła oczy. Zrobiłam to jeszcze raz a ona wreszcie się obudziła.
-Co? – powiedziała poranną chrypką. Przyłożyłam jej palec do ust i pociągnęłam za sobą do łazienki. Dziewczyna po drodze odwróciła się, spojrzała na Nialla i uśmiechnęła się szeroko, nieświadomie. Zamknęłam cichutko drzwi i spojrzałam na przyjaciółkę, która usiadła pod prysznicem.
-Przespałam się z nim… - powiedziałam z bólem w głosie jednocześnie usiadłam na toalecie. Moja przyjaciółka, nie do końca jeszcze przytomna, spojrzała na mnie pytająco. Po chwili zaczęła patrzeć w przestrzeń. Uderzyła dłonią w czoło i przeniosła wzrok powrotem na mnie.
-Cholera… Ile ja wypiłam? –powiedziała Cloud.
-Pamiętasz coś? –zapytałam niepewnie. Pokręciła przecząco głową.
-Że ty poszłaś gdzieś z Harrym, my zostaliśmy na plaży… Louis wyciągnął alkohol i… i Niall się do mnie przystawiał… Mówiłam, że jest najlepszym chłopakiem jakiego spotkałam, tylko, że jest gwiazdą. On mówił, że zobaczymy co z tego będzie… Że… Że padało i przenieśliśmy się pod takie filary. I nawet goniła nas fanka… -zaśmiała się, bełkocząc nie od rzeczy. –Wróciliśmy tu i Louis mówił, że nie mamy się wami interesować. Jezus, jak wy byliście głośno… A poszliśmy spać… Boże, o 5? Która w ogóle godzina? –słuchałam przyjaciółki, próbując złożyć to w jakąś całość, ale ona naprawdę miała luki w pamięci.
-Trochę po 6… -odpowiedziałam zerkając na telefon.
-Spałaś z nim…? –krzyknęła, jakby dopiero do niej dotarło. Patrzyłam na nią ślepo, a potem ukryłam twarz w dłoniach.
-Co on sobie pomyśli? Że jestem łatwa… Puszczalska. Nie wierzę, że dałam się tak omamić. Jezus, przespałam się z gwiazdą. A ty mnie nie powstrzymałaś?! Czuję się jak szmata… To wszystko poszło tak za szybko… Wydawało mi się, że go kocham.   –mówiłam powoli, czując napływające do moich oczu łzy.
-Jedyne co nam pozostało to ucieczka do Meksyku i zmiana tożsamości… -wyszeptała Claudia.